Myślałam, że napisanie kolejnego posta okaże się
łatwiejsze...Życie, a w zasadzie moje drugie dziecko pokazało mi, że
niekoniecznie. Moja mała córeczka okazała się bardzo, ale to bardzo wymagającą
osóbką. Znaczy się ma i potencjał i charakter. Przerosła oczekiwania moje i
mojego męża;) Dlatego często nie wiem jaki jest aktualnie dzień tygodnia, dni
mieszają się z nocą a godziny zasuwają jak oszalałe. Przecież niedawno
wychodziłam z Jagodą ze szpitala, a już mamy któryś tam dzień lipca, prawda?
Ale...
Wiecie, że ja raczej z tych optymistycznych ludzi jestem;)
Dlatego śmiem twierdzić, że nawet przyzwyczaiłam sie do
funkcjonowania w takim rytmie. To, co na początku mnie z lekka przerażało
okazało się nie takie złe w praktyce. Żyje i mam się całkiem nieźle;)Tak,
jestem cholernie zmęczona, ale nie ja jedna na tym świecie. Znajdę miliony
kobiet, które mają gorzej ode mnie. Gdyby Jagoda była moim pierwszym dzieckiem
pewnie miałabym niezłego baby bluesa, ale kolejność w tym przypadku okazała się
odpowiednia;) Teraz już zwyczajnie tak nie spinam pośladków jak za pierwszym
razem, mam sporo dystansu, a nawet czasem trzyma się mnie mój czarny humor. No
i czas - ten jest bardzo ważny. Za pierwszym razem myślałam, że już nigdy,
przenigdy nie wyjdę sama z domu i będę myśleć zawsze tylko o moim dziecku. Czy
nie jest smutne, głodne itepe, itede... Dziś wiem, że ten czas tak szybko
upływa, że cieszę się każdą jego chwilą. Każdym uśmiechem, gestem i krokiem
milowym moich dziewczyn. Jestem dla nich. Cała.
Jednak jestem też kobietą, która lubi o siebie zadbać, dlatego
mimo że czasem przydałyby się zapałki podtrzymujące moje powieki to i tak w
międzyczasie raz na jakiś czas zaszaleję z makijażem. Serio. Lubię się dobrze
czuć sama ze sobą. Wiem, że pachnę mlekiem i innymi kosmetykami do pielęgnacji
delikatnej skóry niemowląt. Dlatego zdaję sobie z tego sprawę i z uśmiechem na
ustach mogę Wam powiedzieć: tak, lubię tak pachnieć (przynajmniej na tym etapie
mi to nie przeszkadza). Zresztą, już napisanie kolejnego posta udowadnia mi ,że
chcieć znaczy móc! Dałam radę nie zasnąć i wyskrobać na komputerze co u nas
słychać. Może dla kogoś to niewiele, ale uwierzcie mi dla mnie to BARDZO dużo.
Dziś nie będzie oszałamiających zdjęć, pięknych wnętrz czy
zapierających dech w piersiach pejzaży. Chcę Wam pokazać metamorfozę dwóch
doniczek, które po przecenach wylądowały u mnie w domu. A następny post będzie
poświęcony naszej sesji noworodkowej. Postaram się Wam odpowiedzieć na kilka
kluczowych pytań, miedzy innymi czy w ogóle warto się na nią decydować.
Jeśli dotarliście do końca tego tekstu i nie padliście - moje gratulacje! Za
wszelkie błędy i literówki - bardzo przepraszam, naprawdę się starałam. Niestety moje oczy wiele już
dziś przeszły,a mózg pracuje na zmniejszonych obrotach, dlatego wybaczcie;) Mimo to w mojej głowie powstają pomysły na
kolejne posty, a więc do następnego!
Turkusowa doniczka ze skórzanymi uszami.Dziś jest biała w kolorowe donuty.
Dziś nie ma już obrazu na ścianie. Został zastąpiony wielkim zdjęciem Baśki zrobionym na sosnowych dechach.
Czerwona rynienka z Ikei po metamorfozie.
Recyklingowy słoik po kawie w roli wazonu.
Dotrwałam i nie padłam, dziękuję za gratulacje! :D Czas szybko leci, na razie jest nawał, ale dzieci szybko rosną, niestety, albo i stety. :D A co do doniczek są świetne. Najbardziej podoba mi się ten pierwszy z donutami. Dodatkowo te guziczki nadają całości mega uroku, dobry pomysł! Wygląda mega uroczo. :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo mnie to cieszy;)Cieszę się, że doniczki sie podobają;)Pozdrawiam wakacyjnie!
UsuńSuper, że do nas wróciłaś. Podwójne macierzyństwo jest wyzwaniem i wymaga od nas mnóstwo czasu i energii. Ale ile szczęścia dają nam wspólnie spędzone chwilę wiemy tylko my :). Osłonki udały Ci się zdecydowanie. Mi też bardzo spodobała się ta z pączkami ;). Mniam. Nie przejmuj się jakością zdjęć. Rób telefonem i wrzucaj jeśli akurat coś Ci w duszy gra i dziel się z nami ;). Uściski przesyłam i życzę Wam dużo zdrówka i snu ;).
OdpowiedzUsuńOj tak, podwójne macierzyństwo to wiele radości, ale też więcej pracy;)Dlatego podziwiam kobiety, które mają więcej niż dwójkę dzieci;)Myślę, że sytuacja się w miarę stabilizuje, więc powinnam ogarnąć temat blogowania, bo bardzo lubię to robić;)Buziaki!
UsuńOj to zupełnie jak u mnie. Dobrze, że to drugie jest gorsze, a nie to pierwsze, bo bym się tylko załamała macierzyństwem. Też sobie jakoś radzimy, ale syn jest całkowicie innym dzieckiem niż była córka. Znacznie bardziej wygodnicki, płacze, bo non stop mu coś nie odpowiada. Ala przynajmniej zawsze chciała być na rękach i dało się ją jakoś uspokoić. Dziś ma równo 3 tygodnie i miałaś rację z tą cesarką! Wszystko poszło gładko, szybko doszłam do siebie, lepiej niż po sn. Bałam się, ale potem byłam pozytywnie zaskoczona, że wcale po cc nie jestem kaleką :) Dziękuję :* I trzymajcie się tam z pozytywnym nastawieniem :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że ktoś ma podobnie jak ja;)Choć wiele z moich szpitalnych koleżanek przeżywa podobne rzeczy, więc może ten rocznik jest jakiś wyjątkowy;)Patrycja z całego serca gratuluję narodzin synka- niech rośnie Wam zdrowo i za jakiś czas da trochę odpocząć rodzicom;)U mnie od 3-4 dni sytuacja się trochę jakby stabilizowała, choć wiesz...jeszcze nie chce zapeszać. Mała chwile poleży sama w wózku jeśli ma grzechotki nad sobą, w ogóle poleży, a to już sukces, bo przynajmniej do toalety można wyjść. Wczoraj nawet byłam sama z psem na 40 minutowym spacerze!!!Wróciłam taka pełna energii, że szok, normalnie mogłam góry przenosić. Dziś jeśli się uda, też wychodzę, jak wszystko dobrze zorganizuję;) Buziaki dla Waszej czwórki, trzymajcie mi się dzielnie!!! P.S. Cieszę się, że nie straszyłam Cię cesarką;) Ja tez po niej nie czułam się kaleką, nie miałam gorączki itd. a wszystko to wcześniej przerobiłam po naturalnym...dużo siły dla Ciebie;)
UsuńDziękuję. Wam również życzę więcej odpoczynku, zdrówka no i radości z pociech :)
UsuńBardzo fajne pomysły. Oryginalne są te Twoje pojemniczki po metamorfozie.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że przypadły do gustu;-)
UsuńNAdają zupełnie innego klimatu, ładne :)
OdpowiedzUsuńBo ja lubię taki trochę inny klimat;)
Usuńwiesz co Ci powiem? fakt, że między naszymi córkami jest zaledwie pół miesiąca różnicy sprawia, że z jeszcze większą przyjemnością czytam Twoje posty! teraz tylko gdy tutaj wchodzę, albo widzę Twój komentarz u siebie zastanawiam sie, co tam u Twojej Jagódki, co już potrafi i jak się sprawuje :D doskonale zdaję sobie sprawę, że teraz pewnie masz w domu mały ''cyrk na kółkach'', a skoro malutka jest taka absorbująca, to pewnie bardzo ciężko znaleźć Ci czas na posta... a jeżeli już go masz, to pewnie wolisz odpocząć niż bawić się w blogerkę :D
OdpowiedzUsuńOj trudno pogodzić to wszystko ale mimo wszystko uważam,że za jakiś czas sytuacja się choć trochę uspokoi;)Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze i "ogarniacie bazę";)Życzę dużo zdrówka i samych pięknych chwil;)
Usuńfajowe, Ty to masz pomysły ;)
OdpowiedzUsuńOj, co poradzić...już tak mam;)Buziale!
UsuńPodłużna doniczka skradła moje serce - to chyba przez motyw który jest mega wesoły i słoneczny!
OdpowiedzUsuńW drugiej doniczce bardzo zainteresowały mnie uszka ! :)
Tez mi się ten motyw spodobał;)A druga donica kupiona na wyprzedaży za całe 3 zł;)
UsuńMacierzyństwo to praca na pełen etat plus nadgodziny :) Ja też się często tak czuję, normalnie zapałki by mi się przydały ...Świetne prace!
OdpowiedzUsuńDzięki;) Zapałki i rewelacyjny krem pod oczy;)I tydzień w spa!
UsuńSą prześliczne, chyba mnie zainspirowałaś i jak skończą się te wszystkie wesela to się wezmę za robotę.
OdpowiedzUsuńJa to się przy tym uspokajam;) Serio...Uwielbiam sobie czasem podłubać, pozmieniać, coś potworzyć - dlatego polecam;) a na przyszłe jesienne wieczory to już w ogóle;)
UsuńJestem pierwszy raz na Twoim blogu, a już go polubiłam! Baa! Przeczytałam z chęcią cały post. Na razie jestem za młoda by myśleć o macierzyństwie, ale za to wyobrażam sobie jakie masz teraz szczęście przy sobie :) Życzę, żeby mała rosła zdrowo i dała choć czasami wyspać się rodzicom :D
OdpowiedzUsuńA co do doniczek super sprawa! Lubię takie DIY :)
Kasiu mam dwa takie szczęścia a w zasadzie męża jako trzecie i naszego zwariowanego psa jako czwarte;)Także ten...Jest wesoło! Pozdrawiam i jeśli masz ochotę zapraszam częściej!
UsuńThey are beautiful, you have inspired me, and when all these weddings will end I will take the job.
OdpowiedzUsuńหนังฝรั่ง
skąd ten piękny obraz nad stołem? :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie takiego poszukuję, a najlepiej jeszcze w kolorze pastelowego/pudrowego różu :)
Obraz z tego co wiem został zakupiony przez męża w Castoramie;)Pozdrawiam!
UsuńŚwietnie wyglądają takie kolorowe doniczki, przykuwają uwagę :)
OdpowiedzUsuńIm bardziej ozdobiona doniczka tym lepiej - taka jest moja opinia. Są piękniejsze, wyraziste i bardziej przystają.
OdpowiedzUsuńSalon to najważniejsze miejsce w każdym domu i aranżacja w dobrym guście jest bardzo ważna. Tu odpoczywamy w gronie najbliższych osób i przyjmujemy naszych gości, dlatego aranżacja nowoczesnego salonu musi być przemyślana i funkcjonalna. Salon powinien być również dostosowany do zainteresowań domowników, które łączą ich w tym pomieszczeniu.
OdpowiedzUsuń