niedziela, 29 maja 2016

W maju

   Maj zbliża się ku końcowi...Trochę mi przykro z tego powodu, bo zawsze był to miesiąc dla mnie szczególny. W tym roku także sporo się u nas działo ( może pytanie powinno brzmieć kiedy się u nas nie dzieje?). W każdym razie długo nie zaglądałam na bloga, nie śledziłam co dzieje się ciekawego u Was, no totalnie przepadłam! Prace domowe i ogrodowe pochłonęły mnie i szanownego małżonka totalnie. W każdą wolną chwilę było mnóstwo rzeczy do nadrobienia, a my jesteśmy z tych, co to na tyłku usiedzieć nie mogą. Mogę Wam jednak powiedzieć, że udało nam się zrealizować pewien etap w naszym ogrodowym życiu - po przekopaniu, odchwaszczaniu, nawożeniu ziemi, grabieniu, wałkowaniu, wreszcie posialiśmy trawę!!! Taras także się zmienił, zamieszkały na nim kwiaty i lawenda... Zrobiło się jakoś tak przytulniej i "po naszemu". Na dodatek przy pracach w ogrodzie pięknie się opaliłam;-) - to tak zupełnie na marginesie, jeśli nie liczyć strasznych odcisków na prawej ręce...
   Jednak mimo wszystko nie chciałam się aż tak rozwodzić na temat naszego ogrodu (temat istotny, ale chyba nie aż tak) a mianowicie po pierwsze:
we wtorek stuknęła mi 30-cha;-)
po drugie w moje trzydzieste urodziny zaliczyłam pierwszy przedszkolny Dzień Mamy u Basi! Specjalnie na ten dzień, dzięki uprzejmości koleżanek w pracy mogłam w pełni poświęcić się sobie (zaszalałam u kosmetyczki) i najbliższym. Po odwiezieniu małej do przedszkola pojechałam się upiększyć, by po jakimś czasie złapać męża pod rękę i dumnie przekroczyć próg Domu Kultury w którym maluchy przygotowywały występy dla rodziców. Nie muszę chyba wspominać, że tradycyjnie się wzruszyłam i gula stała mi w gardle przez ten cały czas. Wzrok Baśki wychodzącej na scenę gdy zobaczyła nas na widowni  - bezcenny. Już wtedy miałam ochotę ryczeć, ale ze względu na innych rodziców grzecznie powstrzymywałam się;-) Mimo, że nie miałam hucznej zabawy, ten dzień na zawsze pozostanie w mojej pamięci.  Tak naprawdę już na samą myśl znów oczy robią się wilgotne... Chyba z wiekiem zmieniły mi się priorytety, bo to, co kiedyś wydawało się ważne, już takie do końca nie jest, a to co było mało istotne okazuje się najważniejsze w życiu...  Nie było podsumowań czy bicia się w piersi. Mam konkretny cel i myślę, że uda mi się go zrealizować, bo w ostatnim czasie chyba tak naprawdę sobie udowodniłam, że chcieć, znaczy móc. Wiem, że to działa i że dam radę;-) Mam cudowne osoby wokół, które mnie wspierają i we mnie wierzą. Czasem wystarczy tylko jedno małe spojrzenie i czujesz, że jesteś niezniszczalna! I tym pozytywnym akcentem zakończę moje rozważania na dziś;) Mam nadzieje, że maj także u Was okazał się całkiem miłym miesiącem, do następnego Kochani!



 Dla Mamy...

 Tort bezowy był obłędny, Baśka brała duży odział w jego tworzeniu;-)




 Agnieszka z Happy Place narobiła mi apatytu na drożdżówki;-) Zrobiłam je ze świeżymi truskawkami i jabłkami. Nie muszę mówić, że były przepyszne... Mój mąż się śmieje, że trudno dbać o linię, gdy ciągle podtykam mu pod nos jakieś pyszności;-)