piątek, 16 grudnia 2016

Świątecznie



 Kochani! Miałam dla Was napisany całkiem fajny post o zbliżających się świętach...O atmosferze, oczekiwaniu, całej tej magii... Musiałam jednak co nieco zmienić w nim, bo zwyczajnie jak to w życiu bywa, pewne rzeczy uległy modyfikacji. W tym roku przeżyłam pierwsze przedszkolne jasełka u Basi. Jako, że są najstarszą grupą, to właśnie im przypadł ten zaszczyt organizacyjny. Nie muszę mówić, że mała strasznie denerwowała się swoją rolą - czy wszystko pójdzie zgodnie z planem, czy zapamięta, czy nie zje jej trema przed sporą publicznością (jasełka odbywały się w Domu Kultury i było zaproszonych wielu gości). Baśka spisała się świetnie, była uroczym zakatarzonym Aniołkiem. Dała radę mimo choróbska, które jak na złość w tym okresie się przypałętało. Zaraz po przestawieniu dostała wysokiej gorączki i trzeba było dziś odwiedzić naszą kochaną pediatrę(jak dobrze, że są ludzie z prawdziwym powołaniem!). Na szczęście to nic strasznego i do świąt powinno być już lepiej;-) I choć nie zrobimy wszystkiego co sobie przygotowałyśmy, to ogromnie cieszę się, że dzięki mojej córeczce mogę patrzeć na zbliżające się święta jej oczami, robić małą podróż w czasie i przypominać sobie siebie, kiedy byłam mniej więcej w jej wieku. To naprawdę niesamowite uczucie... 

  Z drugiej strony naszła mnie taka mała refleksja dotycząca oczekiwań odnośnie TEGO wyjątkowego czasu. Święta mają być perfekcyjne, wszyscy zadowoleni i uśmiechnięci. W domu ma być pięknie i czysto, dzieci  mają być grzeczne i zadowolone;-) Ma się czuć ciepło bijące od kominka, a za oknami podziwiać delikatnie płatki śniegu... Sielanka, co nie? Mając Baśkę nauczyłam się, że święta mogą być małym wyzwaniem logistycznym. Jedni dziadkowie, drudzy dziadkowie, pomiędzy jeszcze odwiedzenie dawno niewidzianego kuzynostwa (jak się uda),ogarnięcie całego majdanu u siebie... dobrze, jak dziecko jest już trochę starsze, bardziej świadome i wytrzymałe na małe niedogodności, no i najważniejsze - nic mu nie dolega;) Inaczej robi się małe piekiełko...I tak w pierwszą Wigilię z Basią (kończyła równe 9 miesięcy) udało jej się zasnąć dopiero po 3 nad ranem, bo tak była zafascynowana prezentem- żyrafą, do której wrzucało się klocki. Jedyna myśl tej nocy brzmiała "śpij już, proszę, śpij..." Podczas drugiej siedziałam z małą nie przy stole, tylko z boku, bo tak się złożyło, że akurat w czasie kolacji wypadła jej drzemka. Gdy jechaliśmy do teściów mała była tak wściekła, że ją zbudziliśmy podczas ubierania, że darła się przez całą drogę w aucie...I wtedy zaczęłam lubić święta w ten inny sposób, za ich małą nieprzewidywalność;)I doceniać momenty, gdy nawet trochę wieje nudą, serio, serio!
  Mimo choroby Basi, Pimpka, który w tym czasie dostawał na głowę, bo poświęcało się mu mniej uwagi, ograniczeniu ilości ozdób, które gdzieś sobie zaplanowałam zrobić, powolutku czuć u nas w domu tę magię Świąt Bożego Narodzenia. Nie jest idealnie, nigdy zresztą nie będzie, marzę, żeby było w miarę przyzwoicie;)Czyli: żebyśmy byli zdrowi, Pimpek był nieco grzeczniejszy, nie zdemolował domów jednych i drugich rodziców, żeby pies w moim domu rodzinnym nie skrzywdził naszego w akcie zazdrości i desperacji. Żeby było w miarę miło, przyjemnie i rodzinnie. W końcu święta są raz w roku, prawda?




Zdecydowaliśmy się na sztuczną choinkę z kilku powodów. Może i taka "żywa" jest bardziej klimatyczna, oboje z mężem stwierdziliśmy jednak, że wolimy aby spokojnie rosła sobie w lesie ;)



Choć bardzo podobają mi się drzewka w jasnej kolorystyce, postawiliśmy na totalny full kolorów. Basia uwielbia przeróżne ozdoby i trudno jest jej odmówić tej radości. Dlatego nasze drzewko nie ma określonego stylu, znajduje się na nim dosłownie wszystko:lizaki, cukierki, bombki hand made  (większość mojego autorstwa, ale szydełkowy mikołajek akurat jest wykonany przez ciocię Agnieszkę, która zawsze dba, żeby Baśka miała w co ubrać misie;-)

Pimpek był tak uroczy wpatrywaniem się w drzewko przez dłuższy czas, że musiałam zrobić mu zdjęcie;-) 





Kilka ozdób. W tym roku zabrakło jakoś siły na więcej. 

Żeby nie było, że prawie na wszystkich zdjęciach pies śpi, tu ser Pimpi zaraz po przebudzeniu. Nasz mały, psi TERMINATOR;-)


8 komentarzy:

  1. Nie wiem, jak to jest z dzieckiem - ale pewnie za kilka lat się przekonam :)

    jeśli chodzi o same święta - tak jak piszesz, są jakieś takie przyjęte oczekiwania: że wszędzie będzie czysto, pięknie i idealnie. Przypomniał mi się pewien tekst (ale tu akurat związany bardziej z życiem codziennym, niż ze świętami):
    "Jeśli chcesz przyjść mnie odwiedzić, wpadaj w każdej chwili. Jeśli chcesz zobaczyć mój dom, umów się ze mną wcześniej" - brzmiało to jakoś tak, sens myślę, że zachowany :)
    Za bardzo chyba skupiamy się na mało ważnych rzeczach, a za mało na ludziach.
    No ale cóż, posprzątać w domu też trzeba i ja się za to za chwilę biorę :P

    Choinka i ozdoby - przepiękne, ja zawsze lubiłam, jak choinka była takim kolorowym misz-maszem ;)
    ale od jakiegoś czasu podobają mi się też stonowane choinki, i w tym roku właśnie na taką padło.

    Napisałam do Ciebie maila kilka dni temu, widziałaś może?

    Pozdrawiam Cię serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sandruś już do Ciebie napisałam;-)Przepraszam, ale przez chorobę małej nie sprawdzałam skrzynki przez kilka dni...Mam nadzieję,że do świąt się wychoruje i ten magiczny czas będzie jako - tako ogarnięty;-)Wiesz? Uważam,że tak naprawdę wszystkie choinki są przepiękne! Mi też podobają się i te stonowane, i te totalnie kolorowe;-)Ważne,że są;)Poza tym żyjąc już w trochę większym stadzie musimy czasem iść na kompromisy...Basia nie chciała np. zawiesić pięknych baletnic na drzewku, bo jak stwierdziła są "zbyt ładne" i zabrała je do siebie i postawiła na swoim parapecie...Trochę mi szkoda, ale nie chcę jej zabierać tej fajnej atmosfery;-)pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  2. Piękne dekoracje i choinka też cudna:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mam podobne refleksje jeżeli chodzi o ten przedświąteczny czas. Drażni mnie ta dzisiejsza doskonałość i perfekcja a przede wszystkim ta pogoń za tym. Ja wolę np. nieumyte okna i wolne sobotnie przedpołudnie z mężem. Twoje dekoracje choinkowe przepiękne, najbardziej wpadły mi w oko te szydełkowe cacuszka -ubolewam nad faktem ze z szydełkiem i drutami mi nie po drodze. A bombki prześliczne! Ja w tym roku chciałam zaszaleć kolorystycznie i wymyśliłam sobie pastelową choinkę, ale musiałam iść na pewne ustępstwa i ozdoby choinkowe są białe, ale mam za to pięć różowych bombek - taki kompromis hahaha. Dużo zdrowia dla córci.Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę,że czasami ktoś próbuje na silę wpajać nam pewne treści i skutkuje to czasami dziwnym , gorszym samopoczuciem...Na szczęście nigdy nie jest za późno żeby się spod tego wydostać;-)Ustępstwa, skąd ja je znam...życie to ciągle kompromisy;)Część okien mam umytych, część nie...a te które byly umyte Pimpek już na nowo ubrudzil...Dziękuję w imieniu malej!

      Usuń
  4. Ozdoby świetne. Pimpek zamyślony również. Moja choinka w tym roku podobna do Twojej - jest kolorowa. Jak mówię trochę cepeliowska. Taka jaka lubię.
    Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie! chcialam zrobić ich dużo więcej, ale w tym roku jakoś nie mialam na to sily, zobaczymy jak będzie w następnym, bo czeka nas sporo zmian w naszym życiu i nie chcę mówić, że dam radę, jak już teraz wiem,że może być z tym różnie;)To dolączyl ktoś do grona mega kolorowych choinek;)Zobaczymy, może w przyszlym roku zmienimy nieco kolorystykę (jak reszta domostwa będzie na tak;-) Pozdrawiam!

      Usuń