Długo zastanawiałam się czy poruszać ten trudny temat, bo już wcześniej były momenty, że miałam na to ochotę. Dlatego pewnie dziś się komuś narażę albo zwyczajnie zostanę zlinczowana, mimo to jednak zaryzykuję:-) Bo mnie gdzieś coś w środku gryzie...
W połowie
października mija dokładnie 7 miesięcy od momentu przeprowadzki. Tak, udało się,wreszcie po wielu latach tułaczki jesteśmy na swoim. Co za radość! Prawda
jest taka, że od tego czasu razem z mężem odżyliśmy pod każdym względem. Związku,
relacji rodzicielskiej, obowiązków domowych (można tak wyliczać, a wyliczać).
Przez nasz dom przewinęło się sporo ludzi. Obiecywaliśmy sobie z mężem, że
oboje przywdziejemy na ten czas grubą warstwę ochronną, będziemy twardzi i nie damy się
przykrym komentarzom.Tylko tak się czasem nie da... Znakomita większość gości
była pozytywnie nastawiona, cieszyła się naszym szczęściem, rozwiązaniami.
Muszę nawet powiedzieć, że odżyła sieć rodzinnych relacji, które pod wpływem
czasu gdzieś się przykurzyły. Były wspaniałe spotkania, czasem w domu, czasem w ogrodzie, gdzie nozdrza drażnił zapach grillowanych potraw...Często
unosiłam się kilka centymetrów nad ziemią tak nam było fajnie, dobrze,
wspaniale;-) No ale jest też druga strona medalu, bo w życiu wiadomo, nie
zawsze jest różowo...
Zdarzały się
też głupie pytania, przykre komentarze... Ale nie takie żeby była jasność jeśli
chodzi o rozwiązania typowo techniczne (bo te jestem w stanie przyjąć i
przeanalizować, może ktoś ma rację???), tylko czysto czepialskie. Zdarzało się,
że wylewano na nas swoją zazdrość i frustrację. Raz nawet musiałam założyć wygodne
kapcie i zrobić w samotności małą rundę po mojej wsi, żeby sobie siarczyście
poprzeklinać! A po przyjściu do domu
zastałam męża z kubkiem melisy...
Bo ja rozumiem, że komuś może nie podobać się
wystrój, dodatki, bo to nie jego klimat. Jedni kochają minimalizm, styl
skandynawski, inni uwielbiają retro czy shabby chic i nic mi do tego. Jedni będą czuć się świetnie
w ciemnych lub ostrych kolorach, ktoś inny znajdzie ukojenie w pastelach. Tylko
tyle, albo aż tyle.
Ktoś kiedyś powiedział, że o gustach się nie dyskutuje i
chyba jest w tym sporo racji, bo każdy z nas jest inny i lubi inne rozwiązania
i wnętrza. Jeżeli idę do kogoś w gościnę, to fajnie jeśli jego gust pokrywa się
z moim (wtedy mogę się zachwycać i pieścić zmysły), ale jeżeli tak nie jest, to
zwyczajnie to szanuję i nie muszę mu z tego powodu wbijać ostrej szpili przy
samym kręgosłupie! Pobędę tam może kilka minut, może parę godzin, wypiję kawę
lub dwie i zamknę za sobą drzwi… I nie będę się rozwodzić, że firanki nie
pasują do całej reszty, lub kolor mebli mi nie odpowiada. Zachowam to dla
siebie, bo to jest mój i tylko mój punkt widzenia ( może ktoś lubi coś innego, nie
ma pieniędzy na lepsze rozwiązanie lub najzwyczajniej w świecie nie przywiązuje
do tego aż takiej wagi!) Bo z tym można żyć;) z tego co wiem, jeszcze nikt z tego
tytułu nie umarł, że jakiś dodatek nie pasuje do wnętrza, lub kolor ścian czy
mebli jest nie taki jaki być niby powinien! (No chyba, że nie wiem o jakiś
palpitacjach serca na konkretny widok lub rewolucję mieszkaniową ;-) Żeby teraz
nie wyjść na całkowitą zołzę, co się
tylko wymądrza, ciekawa jestem Waszej opinii w tej kwestii, bo najzwyczajniej
w świecie mogę się mylić, choć praktycznie pisałam o swoich odczuciach, a tych
chociażby się bardzo chciało nie da się przeskoczyć;-) Do następnego Kochani! (kolejny post w przyszły piątek;-)
Dobry wpis. Taki temat powinno się poruszać i przypominać co niektórym, że "wolność Tomku w swoim domku" i nic nikomu do tego jak sobie ktoś urządza. Masz piękne wnętrze i jest urządzone bardzo elegancko, aż zapada w pamięci :) U mnie akurat na odwrót... wynajmujemy, na wiele rzeczy nie mamy wpływu (okropne dywany i kolor ścian), a cała reszta to zbiór tanich przedmiotów, które chcę połączyć w całość. Jest... nietypowo, niestylowo, ale ciągle coś zmieniam dążąc do czegoś na czym poprzestanę (czy tak się da?). Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, choć przyznam szczerze, że miałam pewne opory przed jego publikacją, bo tak jak pisałam - temat jest dość delikatny...zgadzam się, że w wynajmowanym mieszkaniu nie mamy wpływu na sporo rzeczy(my np. w "naszej" kawalerce" nie mogliśmy zmienić nawet koloru ścian, a blat mini barku w części kuchennej był tragiczny - wystarczyło na nim chwilę zostawić szklankę i zostawał po niej ślad...) ale mimo wszystko pobyt tam wspominamy jakos tak z sentymentem;-)A Twoje wynajmowane mieszkanie jest bardzo przytulne i ciepłe i o to w tym wszystkim tak naprawdę chyba chodzi;-)pozdrawiam!
UsuńTo przykre, że ludzie w obcym domu mają odwagę mówić przykre rzeczy... włożyliście w Wasz dom mnóstwo serca, siły i pomysłów aby wyglądał tak, jak chcecie. Jest piękny. Kuchnia zachwyca w każdym szczególe. Jeśli się komuś nie podoba to tak, jak napisałaś nie komentuje się, tylko szanuje gust gospodarzy. Wasze wnętrza są przytulne i ciepłe, chce się nich przebywać. Usiąść na dłużej wypić herbatkę i podziwiać co takiego maluje się za kuchennym oknem. Głupimi tekstami nie ma co się dłużej przejmować tylko uśmiechnąć się i cieszyć, że masz wyrafinowany gust :)
OdpowiedzUsuńJuż teraz też wiem, że głupimi tekstami nie ma się co przejmować, bo to zwyczajnie przerobiłam na sobie, ale właśnie te przykre zapadają nam gdzieś i trochę bolą...W każdym razie chciałam tez podkreślić, że wsiąkam w to całe wnętrzarstwo coraz bardziej, ale mimo to człowiek nie tylko tym żyje;-)I następnym razem obracać przykre komentarze w żart;-)pozdrawiam!
UsuńWitaj, jestem u Ciebie pierwszy raz, ale już mi się podoba, będę cześciej wpadać i z góry dziękuję za odwiedziny u mnie. Bardzo mi miło za tyle cudnych słów dot. moich prac.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy temat poruszyłaś, rzadko komentowany. Ja jak każdy, bywam w odwiedzinach u różnych ludzi, niektóre wnętrza bardziej mi przypadają do gustu inne mniej,ale nigdy nie wpadłoby mi do głowy negatywne komentowanie gustu gospodarzy, bo to ich wybór.Dla mnie i jak sądzę dla wielu ludzi ważny jest człowiek, chęć zobaczenia się z nim a wystrój to sprawa drugorzędna.
Pozdrawiam serdecznie, a tak na marginesie przytulnie tu Ciebie.
Witam w moich skromnych progach;-)Sporo mnie kosztowało zanim włączyłam "opublikuj", jednak nie żałuję;-) Może czasem ktoś zamiast coś gadać po przeczytaniu takiego tekstu w internecie pomyśli dwa razy zanim strzeli przykrym słowem (które pewnie wynikają z tego, że niektórzy nie potrafią radzić sobie ze swoimi emocjami). I zgadzam się, że mimo że lubię wystroje i całą związaną z tym otoczkę to człowiek jako taki jest najważniejszy;-)Pozdrawiam ciepło!
Usuńhahhahah a ja myślałam że tylko u mnie tak kilka gości mówiło!!! A tu nie tylko ja miałam ten problem. Dziewczyna mojego przyjaciela ( już była) stwierdziła że mój ( ukochany, wyszukany, upragniony, uwielbiany) żyrandol nie pasuje do mojej kuchni i w razie czego można go przemalować - a mnie taka duma rozpierała jak u mnie zawisnął - a ktoś tak szybko chciał zniszczyć moja radość.
OdpowiedzUsuńAlbo skrytykowała moją lampę, że żółty abażur nie pasuje do pokoju (choć mam żółte krzesła, żółte obrazy - klimt)
Inna laska ( tez dziewczyna innego znajomego - tez już była) ciągle krytykowała moje firanki.
WTF!!??
Co jest z tymi ludźmi - po co mówić takie rzeczy. Ja nie pytałam nikogo: co Ci się u mnie nie podoba. To nie były bliskie osoby aby mogły mi doradzać i ja mogłabym liczyć na ich sugestie... Ja poczułam w tym atak - bezzasadny!
Po co komu takie rzeczy...
ja zawsze mówię o tym co mi się podoba! albo wcale!
Dziękuję za obszerny komentarz;)A już martwiłam się, że tylko mnie to się tyczy...Dobrze wiedziec, e jest nas więcej!Najgorzej jak wyszukasz jakąś perełkę, z ktorej jesteś niesamowicie dumna (w tym wypadku żyrandol) a ktoś nie pozostawi na nim suchej nitki;(Albo te krzesła...Mogą być nawet w kaktusy z ostrymi kolcami;)))W końcu to Twoje krzesła!Bezzasadne ataki są bez sensu, zgadzam się, że albo coś pochwalić, albo przemilczeć;)pozdrawiam!
UsuńKurczę nigdy by mi do głowy nie przyszło, żeby skrytykować czyjś dom będąc w nim :-) Ba, poza nim także- choć mam zdecydowanie swój gust i styl, otwarcie mówię, co mnie się osobiście nie podoba (czyli to, czego ja nie zrobiłabym u siebie, ale skoro ktoś to zrobił u siebie, to ma do tego prawo), to jednak każdy urządza się jak chce, jakie ma możliwości i własne potrzeby. Wyznaję zasadę, że lepiej milczeć, niż powiedzieć coś niemiłego, bo po co?
OdpowiedzUsuńpozdrowienia!
Całkowicie się z Tobą zgadzam;-)Jednak widać, że ludzie są różni...Jedni potrafią trzymać język za zębami, inni już nie;-) Twoje mieszkanie za to bardzo, ale to bardzo mi się podoba!
UsuńWpadłam z rewizytą i trafiłam od razu na trudny temat, ale zabiorę głos w dyskusji :) Bo zastanawiałam się co mogło być przyczyną tej fali nieprzyjemności jaka Was spotkała? Ja Cię zawczasu proszę, żebyś tylko z dystansem odebrała moje słowa, bo pozbawione są wszelkich negatywnych emocji :D Uprzedzam, bo będzie trochę kontrowersyjnie :D
OdpowiedzUsuńPo pierwsze- ludzie są dziwni, słabi, głupi i zazdrośni, i ja od dawna bez skrupułów eliminuję takich z naszego życia. Nie miało znaczenia, czy znamy się pół życia, czy miesiąc- jeśli chce dla mnie źle, ranisz i kopiesz to wypad z mojego domu tak w przenośni, jak i dosłownie ;) Wybieram ludzi, z którymi żyję i których nie muszę tolerować tylko dla pozorów :) Nie muszę się kłaniać całemu światu i Wam też tego życzę i to serdecznie doradzam. Wynocha ze szpilami, złością i frustracją, nie damy się zatruć :) Co prawda nie spotkałam się z jawnymi złośliwościami, ale kiedy do nowego mieszkania wpadli pewni znajomi i powiedzieli, że jest jak w szpitalu, bo wszędzie tak jasno, spłynęło to po mnie jak woda po kaczce ;)
Po drugie- o gustach się dyskutuje. Tak, dyskutuje. Ale przyjaciół i bliskich szanuje i jeśli nawet w ich domu czuję się słabo, to w końcu ich dom :) Zrezygnowałam dawno z kłamstw typu "ach, jak cudownie, gdzie kupiłaś tę porcelanę z diamencikami", zamieniając na szczere "cieszę się, że urządziłaś swój dom, tak jak tego chciałaś". Nie krytykuję, ale też nie zachwycam się tym, co mnie nie zachwyca :) Cieszę się zwyczajnie, że ktoś czuje się dobrze z tym co ma. Ale! Jest też po trzecie. Sytuacja sprzed kilku dni. Odwiedzamy dawno nie widzianych znajomych. Dom wybudowany 5 lat temu. Wokół pięknie. Las, ptaki, piękna kostka przed domem- upraszam, ale wiadomo o co chodzi. W domu- dramat. Styl teściowej, starszej pani z pokolenia paprotki i serwetki na TV. Ściany brudne, na oknach wisi coś co przypomina zasłony- brązowoszare, plastikowe szmaty, na co drugim haczyku... W kątach niedomalowane łaty, jakieś kable. Dwie wersalki zaścielone czymś co w latach świetności babcia (!) kupowała jako koce. Facet ciężko pracuje, mają naprawdę świetną sytuację materialną, gdyby on urządzał ten dom byłby jakiś. Ale to żona z teściową zrobiły z tego pięknego miejsca coś koszmarnego. I to jest przykre. I aż się prosi, żeby potrząsnąć dziewczyną i powiedzieć- obudź się! Dlaczego żyjesz w takich chlewie i beznadziei! Bo próśb męża o zmianę wizerunku ona nie słyszy i w ich potrzebę nie wierzy. I chociaż nie odezwałam się ani słowem, to pomyślałam- przyjaciele, kiedy zobaczycie, że się staczam na dizajnerskie dno, dajcie mi kopa! Bo gust to jedno, a tumiwisizm to drugie ;) Pisałam na początku o lekkim podejściu do mojego komentarza, bo absolutnie Was nie podejrzewam o analogię do moich znajomych, jednak to taki mały powód dla którego niektórym otwiera się nóż w kieszeni :) Ściskam!
Olu po pierwsze dziękuję za tak obszerny komentarz, zawsze dobrze jest poznać wiele punktów widzenia. Juz oczami wyobraźni widzę dom, który opisujesz (ten u przyjaciół, w którym to maczała palce teściowa)- jak dla mnie totalna porażka, a szkoda, bo jak piszesz mogło być ładnie i przytulnie. Bo ja rozumiem, że ktoś nie ma pieniędzy na gadżety czy dizajnerskie meble...ale w naszym przypadku chodziło zwyczajnie o zazdrość. Tak, właśnie o nią, bo widzisz jak komuś ze złości nagle skacze żyła na szyi i mimo chęci rzuca nim ,że aż przykro patrzeć. I oprócz samego domu krytykuje ciebie, to co postawiłaś na stole i jeszcze więcej;-) Ale tak jak piszesz - takich ludzi należy zwyczajnie unikać, bo mi z nimi nie po drodze, bo jeśli kogoś zżera zazdrość z którą słabo sobie radzi lub wcale - to miło było, ale się skończyło. Stety;)Teraz już jestem odporniejsza na takie docinki, a w razie czego dłużna nie pozostanę! Pozdrawiam bardzo serdecznie i dziękuję za wizytę!
UsuńBardzo mądry wpis Plinko i niestety temat nie jest mi obcy. My z krytyką spotkaliśmy się już na etapie pokazywania projektu. Żeby było jasne - robiliśmy to na wyraźną prośbę zainteresowanego, nie machaliśmy projektem każdemu, kto przychodził do nas w odwiedziny ;)
OdpowiedzUsuńWięc w tym projekcie oni by zrobili tak, albo tak. Po co nam to, czy tamto, wystarczy jedna łazienka, a garaż to w bryle budynku? Beznadzieja.
Kurcze, ludzie postawcie sobie dom, jaki chcecie, a mi dajcie postawić taki, o jakim ja marzę!
Ja nigdy nie krytykuję czyjegoś gustu, jeśli komuś się dobrze mieszka, to przecież ma prawo mieć w swoim domu, co chce. Ale niestety liczę się z tym, że moje uszy mogą nie wytrzymać tego wszystkiego, czego przyjdzie mi słuchać, gdy już zamieszkamy na swoim. A jeszcze więcej dowiem się pewnie od "życzliwych", którzy będą mi donosić o tym, co powiedziała Kryśka, czy Maryśka po wizycie u mnie ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńHa! dobrze powiedziane! Na na nas też wylało się morze krytyki, gdy powiedzieliśmy, że kupujemy dom. Jak to? Przecież miało być mieszkanie? Czy my wiemy w co się pakujemy i ile to będzie kosztować? A samo utrzymanie?! ble ble, ble....No bo jeśli nie czujemy się na silach, nie pakujemy się w coś, co nie będzie dawało mi spać po nocach. Jak dla mnie oczywiste, ale nie dla każdego (przecież takiej decyzji nie podejmuje się dla poklasku, chwilowego szpanu czy nie wiem czego jeszcze). Większość wizyt była naprawdę wspaniała (o czym pisałam w poście), jednak były i tez wisienki na torcie. I tak jak pisałam w odpowiedzi wyżej w naszym przypadku chodziło o zazdrość. Taką zwyczajną i ludzką. Mam jasne meble,w domu i kuchni bo zawsze chcielismy takie z mężem mieć. I mówienie mi, że czarne są cool, no są, jasne tylko ja bym w takiej kuchni długo nie wytrzymała. Sąsiedzi mają piękną kuchnię w ciemnych kolorach, zrobioną bardzo nowocześnie i mimo że nie są to moje klimaty - wszystko mają tak pięknie przemyślane i spasowane, że nie mogę powiedzieć, że ich kuchnia jest brzydka. Bo zwyczajnie nie jest. I lubię tam wpaść na kawę;-) Apaczowo przygotuj się, znając naszą polską mentalność (jak ja nad tym ubolewam!!!!) na pewno znajdzie się ktoś, komu Twój dom się spodoba, ale powie, że nie, bo fala zazdrości i frustracji weźmie nad nim górę;-)pozdrawiam!!!!;-))
Usuń