Te ostatnie chwile najczęściej dotyczą mojego dziecka, które bardzo lubię fotografować, jednak czasami miałam wrażenie, że obserwuję ja przez obiektyw i skupiam się na dobrym ujęciu, niż na byciu tu i teraz z moim dzieckiem. Dlatego czasami zwyczajnie odpuszczam;) A jak to jest u Was? Lubicie robić zdjęcia? Miejsce w którym mieszkam obfituje we wszelkiego rodzaju robactwa, zapach pól i łąk dlatego modeli mam pod dostatkiem. Mamy już z mężem konkretne plany dotyczące naszego ogródka w przyszłym roku i cichą nadzieję, że uda nam się z niego zrobić sielskie miejsce, w którym będziemy kochali przebywać. A kolejny post będzie już typowo wnętrzarski (wiem, wiem, ociągam się - wybaczcie). A na zakończenie mały deser!
Baśka podczas zabawy z Lolą. Napstrykałam wtedy mnóstwo zdjęć i każde z nich bardzo cenię. Zarówno moja córeczka jak i pies były wtedy uroczymi, małymi berbeciami...
Biedronka na naszym aucie podczas zmagań z liściem...
Ogromna ćma na piaskownicy;-)
Kiedyś pstrykałam bardzo dużo zdjęć... ale mój chłopak uświadomił mi, że lepiej skupić się na tym, co jest, łapać chwile i zapisywać je w swojej pamięci, a nie w pamięci aparatu.
OdpowiedzUsuńStraciłam też jakiś taki entuzjazm do zdjęć - robię ich znacznie mniej i nie sprawiają mi takiej radości... w sumie - szkoda.
Drugie zdjęcie jest rewelacyjne - takie tajemnicze, jakby za tymi liśćmi krył się jakiś magiczny świat :)
Dzięki Sandra, starałam się "złapać" ostatnie promienie Słońca przebijające się przez liście! Każdy ma swoją strategię w tym temacie, ja przyznaje się, że często także nie wyciągam aparatu z torby i żyję chwilą;-) A jak robię, to staram się uchwycić klimat, jeśli tak to można nazwać, ale to tak czysto hobbystycznie.Choć przyznaję, miałam taki moment, że poważnie rozmyślałam nad szkołą...ale póki co, jakoś aż tak mnie nie ciągnie żeby od razu w profesjonalizm się pakować;-)
UsuńCudne ujęcia Nie dziw, że ciężko oderwać Ci się od aparatu. Ściskam :))
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie!
UsuńCynie + motyle - czy może być coś piękniejszego?
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie...
Zdjęcia wychodzą świetnie!
Dzięki;-) Przyznam się, że motyle pięknie na nich pozowały, miałam więc trochę czasu na ustawienie ostrości;-)
Usuńmagiczne zdjęcia
OdpowiedzUsuńGIVEAWAY / CANDY na blogu - serdecznie zapraszam
Dziękuję! Zaraz biegnę do Ciebie;-) P.S. Piękne miniaturki!
UsuńPrzepiękne zdjęcia, zwłaszcza te z Baśką i Lolą, boskie.Ja też chodzę z aparatem w torebce, ale najczęściej jest to telefon, bo lustrzanka trochę waży i biorę ją w tzw.plener jak szykuję jakąś sesję.Ostatnio nie miałam okazji, żeby ją zabierać, a czasami jest tak, że lepiej przeżywać te ulotne chwile, bo jak się pstryka i pstryka to mam wrażenie, że coś ważnego mnie omija ;-) Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w 100%! Dlatego od jakiegoś czasu nie zabieram aparatu np. na uroczystości przedszkolne. Wychodzę z założenia, że inni zrobią i tak jakieś zdjęcia, a skupiam się n "być i chłonąć atmosferę". A jak już coś bardzo chce uwiecznić, to mam dość dobry aparat w telefonie (na tym mi zależało przy jego kupnie). Pozdrawiam serdecznie!
UsuńPiękne migawki! :-) Co do zdjęć, u mnie wszystko zależy od nastroju. Na szczęście mam całkiem fajny aparat w telefonie, więc często robię zdjęcia spontanicznie (bo wiadomo, że nie chodzę po mieście z aparatem ;-). Jeśli natomiast chodzi o uwiecznianie ważnych chwil z życia Anki, takich jak występy w przedszkolu czy popisy baletowe, przestałam je oglądać przez obiektyw. Zawsze ktoś kręci film lub robi mnóstwo zdjęć, przyznaję, ja kilka też pstryknę, zazwyczaj na początku, a potem po prostu jestem, obserwuję i przeżywam :-) Pozdrawiam ciepło i czekam niecierpliwie na ten wpis wnętrzarski. Uściski! :-)
OdpowiedzUsuńTo widzę, że z uroczystościami przedszkolnymi mamy podobnie;-) Miesiąc temu kupiliśmy z moim "M" nową "małpkę" i robi świetne zdjęcia i jest o wiele wygodniejsza niż ciężka lustrzanka...dlatego zabieranie jej do torby jakoś mnie nie przeraża;-)Co do zdjęć domku, to będą, będą...Wiem, strasznie wolno mi to idzie...Ale wiesz jak to jest..Nie lubię robić czegoś, gdy brak efektu końcowego...A póki co wiele jest do zrobienia...W każdym razie na pierwszy ogień pójdzie chyba salon, mimo że wymyśliłam zmiany w kąciku jadalnianym, na który nie mieliśmy pomysłu;-) A teraz pomysł sam wpadł do głowy, więc będziemy działać w tym temacie!Buziaki wielkie!
Usuńdotknął mnie ten wpis kochana..uświadomiłaś mi, że wczoraj zamiast skakać z radości jak Szymon sam z siebie liczył małpki (grałam z moimi chrowitkami w spadające małpki) to ja łapałam za telefon...ech, masz rację coraz częściej żyjemy przez obiektyw :(
OdpowiedzUsuń