Mimo wszystko udało nam się zrealizować kilka fajnych spraw, istnieją środki przeciwbólowe, które pozwoliły mi jakoś funkcjonować, no i na totalnym spontanie zamiast w Toruniu wylądowaliśmy w Gdańsku! Jednak od początku...
Nie zdążyli wyrobić Basi dowodu tymczasowego na nasz wspólny wypad do Niemiec...Było nam bardzo przykro, jednak niektórych rzeczy nie da się przeskoczyć, choćby bardzo się chciało. Stwierdziliśmy, że skoro tak wyszło, to trudno, odbijemy sobie ten wyjazd w październiku. Postanowiliśmy, że nigdzie w urlop nie pojedziemy, a fundusze wyjazdowe przeznaczymy na zakup komody i szafki RTV do salonu. Tak tez zrobiliśmy. Początkowo...
Później szanowny "M" wyskoczył z atrakcyjną wizją
wypadu do Torunia. A ja na to, że skoro Toruń, to Tylko 150 kilometrów dzieli
nas od Bałtyku... Początkowo się wzbraniał, ale ta szalona część nas dała o
sobie znać. Szybciutko zarezerwowałam hotel i wyruszyliśmy do Gdańska. Przecież
spontany są najlepsze, co nie? Też tak uważam, ale w dzień wyjazdu nie było mi
już tak bardzo do śmiechu...
Gdy wyruszaliśmy lało jak z cebra! Na drodze cały czas lało
dalej...Jak ciężarówka wpadła w poślizg na rondzie i zaliczyliśmy gwałtowne hamowanie
byłam totalnie poskładana...Moja pogodna aura nagle oklapła. Przestraszyłam
się; że jestem totalnie nieodpowiedzialna, że narażam moich najbliższych na
niebezpieczeństwo...Bo kto by się odważył wybrać (przy zdrowych zmysłach
oczywiście) w taką pogodę z małym dzieckiem nad morze? Przed wjazdem na
autostradę musieliśmy ochłonąć i naradzić się co robić dalej. Ja i mąż chcieliśmy
zawracać, Baśka postanowiła, że chce zobaczyć morze i już! Zadzwoniłam do
hotelu i mówię prosto z mostu jak sprawa wygląda. Pan z hotelu stwierdził, że
pogoda w mieście jest ok. No więc jaka zapadła decyzja? Jedziemy!
Gdańsk przywitał nas ulewnym deszczem. Zdążyliśmy zwiedzić
chyba wszystkie muzea w samym mieście; małej woda wylewała się z kapci, mąż był zmęczony drogą i wściekły na
mnie, że dał się namówić na "spontaniczną" podróż. Ja podkuliłam ogon
i przestałam się wymądrzać skoro dałam ciała na całej linii. Jednak dobry humor
nie opuszczał Basi;-) Cóż z tego, że z butów wylewa się woda, skoro mamy suche
na przebranie? Jesteśmy w trójkę, zdrowi i przemoknięci i jest całkiem okay. Szanowny "M" chciał zbierać
manatki jeszcze tego samego dnia, dał się przekonać jednak córci na podróż
powrotną rano. Baśka się nie poddawała i drążyła dalej i tak przekonała tatę na
kolejny dzień pobytu nad morzem. I wiecie co? To była najlepsza decyzja jaką
mogliśmy podjąć!!!! Pogoda na drugi dzień okazała się piękna, było ciepło i
słonecznie! Gdańsk zachwycił nas totalnie! Zakochaliśmy się i zamierzamy tu wrócić
jesienią! Miasto ma klimat i jest niezwykle romantyczne... Udało nam się podładować
akumulatorki i zaliczyć nawet kąpiel w Bałtyku. Wróciliśmy lżejsi o parę groszy
i szczęśliwsi;-) Wiecie co jednak jest najpiękniejsze? Że udało nam się wrócić
cało i zdrowo (to tak po pierwsze) i że wróciliśmy do SWOJEGO domu...;-)I takie
powroty lubię najbardziej!!! A teraz zaleję Was zdjęciami z pięknego Gdańska;)
Na pewno tu wrócimy!
Gdańsk przywitał nas ulewą...
Zaliczyliśmy jazdę na diabelskim młynie;) Było świetnie zobaczyć miasto z tej perspektywy...
Żuraw - wizytówka Gdańska;-) Tu można poczuć klimat starego portu!
Baśka z tatą;)
Ja i Basia w muzeum morskim
Nazbierałyśmy mnóstwo muszelek (niektóre z zawartością). Musiałyśmy część wrzucić znów do morza;-)
Zdziwiłam się, że woda w tym roku jest taka "ciepła"...Serio, serio, jak na standardy Bałtyckie, to miłe zaskoczenie!
P.S. Kochani obiecuję, że od teraz wpisy będą pojawiać się częściej!
P.S. Kochani obiecuję, że od teraz wpisy będą pojawiać się częściej!
No proszę - jak sytuacja potrafi się zmienić :) super, że wróciliście zadowoleni!
OdpowiedzUsuńOgólnie pogoda faktycznie w tym roku fatalna... od dobrych kilku lat lipiec był piękny i ciepły, a teraz? Szkoda gadać. Mam nadzieję, że może w sierpniu będzie cieplej...
Następnym razem zapraszam także do Gdyni - koniecznie się odezwij, może uda nam się spotkać!;)
A wiesz Sandra, że o Tobie myślałam? Na razie nie dawałam znać, bo zwyczajnie sami nie wiedzieliśmy ile czasu spędzimy w Gdańsku;-) Ale następnym razem obiecuję, że się odezwę;-) Mamy ochotę na całe Trójmiasto! Buziele, trzymaj się ciepło!
UsuńNo ładnie.. :-) Jak to dobrze, że dotarliście cali i zdrowi do Gdańska, a potem do domu :-) Uwielbiam Bałtyk, uwielbiam Gdańsk, niezależnie od temperatury (choć deszczu wolę unikać). Jestem pewna, że jesienią nadrobicie podróżnicze zaległości, a teraz fajnie, że się dalej urządzacie. Będą jakieś szersze kadry? Pozdrawiam ciepło! :-)
OdpowiedzUsuńOj ładnie Aga ładnie, ale naprawdę w pewnym momencie się przestraszyłam, tak poważnie;-) I obiecuję, że będzie w końcu więcej kadrów ( bo to już wielki wstyd z mojej strony), tym bardziej, że kupiłam sobie nowy aparat;)Ale tak na całkiem serio, przez ostatnie miesiące miałam sporo pracy, nie tylko w domu, ale także w firmie...Mam nadzieję, że sytuacja się powoli normuje, a ja dzięki temu będę mogła poświęcić więcej czasu na blogosferę;-) Zaraz wpadam do Ciebie!
Usuńpiękne gdańskie kadry - uwielbiam to miasti i bardzo żałuję, że tak dawni tam nie byłam...
OdpowiedzUsuńCzasem właśnie takie spontaniczne wyjazdy sa najlepsze - nawet mimo pewnych przeciwności - zwykle właśnie one najbardziej zostaja w pamięci:)
To prawda, Gdańsk jest piękny, ma miasto ciekawy klimat;-) chodząc po starówce przeniosłam się na chwilę w inna epokę...Wyobrażałam sobie jak kiedyś musiało się w nim mieszkać:-)Na pewno tu bedziemy wracać;)Bardzo lubimy spontany, jednak w tym przypadku przez chwilę miałam ogromne wyrzuty sumienia, że narażam męża i córeczkę na niebezpieczeństwo...Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, jednak będe troszkę bardziej ostrożna w przyszłości i nie będę pędzić na złamanie karku następnym razem;-)pozdrawiam serdecznie!
UsuńJa nie zdecydowałam się na diabelski młyn - za bardzo się bałam... :)
OdpowiedzUsuńKażdy ma swój poziom lęku wysokości, powiem szczerze, że też trochę miałam obawy o Basię czy da radę. Już prawie miałam wizję, że zacznie krzyczeć na samej górze, ale okazało się, że ona mniej się przejmowała niż ja;-) Młyn porusza się bardzo wolno i nawet trochę brakowało nam adrenaliny, bo spodziewaliśmy się większego "łał"... Ale i tak było cudownie zobaczyc Gdańsk z tej perspektywy;-) Następnym razem spróbuj!
UsuńTak zrobię :)
UsuńSkąd ja to znam słonko nasze urlopy też się skończyły niestety :-( miała byc opaska wokół domu u trawa..a było błoto, dużo błota.
OdpowiedzUsuńPamiętam doskonale nasz wypad do Gdyni..w życiu takiej ulewy, nawałnicy nie widziałam z auta do oceanarium zmokliśmy tak bardzo...
Asiu w tym roku strasznie ciężko mi było wrócić do pracy, bo zwyczajnie jesteśmy na swoim i było nam tu tak błogo i sielsko..Jeszcze kilka miesięcy temu praca była taką odskocznią od problemów, zwyczajnie czasem cieszyłam sie na powrót do pracy żeby nie wracać do jednego pokoju, nie miałam możliwości aranżacyjnych, ogólnie były kiepskie możliwości...A teraz? Jest świetnie!No i do pracy się wracać nie chciało...Trzymam kciuki za ogród i taras, wiem że wszystko chciałoby się miec na wysoki połysk po przeprowadzce, ale jak to w życiu - na wszystko przyjdzie pora;-)Ściskam mocno!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńdiabelski młyn, brrr nigdy bym sie nie odważyła, super zdjęcia
OdpowiedzUsuńGIVEAWAY / CANDY na blogu
;)Musiałam tam wejść, bo moje 5 letnie dziecko okazało się odważniejsze od mamy;-)Nie mogłam stracić twarzy...w każdym razie im byliśmy wyżej, tym było lepiej, a na sam koniec czuliśmy mały niedosyt, że 15 minut na młynie tak szybko minęło...i że nie bujało dodatkowo kabiną;)
Usuń