sobota, 26 marca 2016

Święta, święta...

    Pierwsze święta na "swoim". Jutro nigdzie nie jedziemy, nie spieszymy się... Jesteśmy trochę egoistyczni, ale tylko trochę. W następne święta mogę mieć u siebie tabun wrzeszczących ludzi, ale w te pierwsze chcemy nacieszyć się sobą, spokojem i nie spieszeniem się... Normalnie sielanka w naszym wydaniu... Mały- wielki luksus na który trochę czekaliśmy.
    Kochani! Wszystkiego dobrego w te święta. Wspaniałych, radosnych chwil spędzonych w gronie rodzinnym, bogatego Zająca, mokrego dyngusa! Do następnego! Zostawiam Was z kadrami z dzisiejszego poranka podczas którego szalałam z Baśką w kuchni. Robiłyśmy muffinki i pieczone jabłka pod kruszonkową pierzynką (pychota!!!) a w tak zwanym między czasie powstał obiad. Kuchnia wyglądała jak pobojowisko, ale opłaciło się, tym bardziej, że tata przyszedł nam z odsieczą;-)









środa, 23 marca 2016

24 marca - to już 5 lat!

     Dziś będzie bardzo sentymentalnie, jeśli więc ktoś nie ma w tym momencie ochoty na wzruszenia radzę zakończyć czytanie w tym momencie;-) Dalej będzie już tylko gorzej... Ci co mnie znają, wiedzą, że potrafię się wzruszyć z byle powodu, w kinie łzy często zakręcają gdzieś w okolicy mojego obojczyka. Nie, nie jestem ciepłą kluchą, która tylko beczy! Potrafię tupnąć nogą kiedy trzeba, choć i tak bywa, że to czasem odchoruję. Już taka jestem i zdążyłam się z tym pogodzić. Ale dziś chciałam napisać nie o sobie a o mojej córce, która kończy już 5 lat... Z jednej strony gdy na nią patrzę myślę sobie "kawał czasu", z drugiej " o Boże, to tak niewiele". Sama nie wiem która opcja jest lepsza, znając życie prawda leży gdzieś pośrodku.
    Dlatego mimo że od przeprowadzki minął tydzień z małym haczykiem nie wklejam zdjęć domu, bo i na to przyjdzie pora, ale przychodzę z porcją relacji pt. " jak to jest być mamą". A jak to jest nią być? Trudne pytanie, na które wciąż poszukuję odpowiedzi, bo i po tych pięciu latach czasem do mnie nie dociera, że tą mamą naprawdę jestem... W głowie wciąż mam mnóstwo zwariowanych pomysłów, czasem na krawędzi zdrowego rozsądku, ale jeśli chodzi o moje dziecię to powiedziałabym , że rozsądna ze mnie matka ( przynajmniej taką staram się być). Może nawet czasem aż zanadto. Fajnie jest być mamą i cholernie trudno jednocześnie. Ciągłe perypetie w stylu "czy dobrze zrobiłam", "czy powinnam", "nie powinnam", itp. itd. Takie Never ending story;-) Ale wiecie co??? Nie oddałabym żadnej sekundy z tych pięciu lat, a w zasadzie trzeba doliczyć jeszcze te 9 miesięcy przed. Bo gdy pierwszy raz usłyszałam bicie tego maleńkiego serduszka na monitorze usg, to już wiedziałam, że będę walczyć jak lwica o moje dziecko w każdej sytuacji. No i oczywiście co zrobiłam? Popłakałam się. Taki standard;)
   A tak na całkiem serio 5 lat temu byłam inną osobą. Dojrzałą, ale teraz mam wrażenie, że wkraczam na kolejny etap wtajemniczenia ( chyba to przychodzi z wiekiem czy jak?). Pojawienie się dziecka za każdym razem wywraca życie do góry nogami. Nasze także się wywróciło. Baśka jest naszą częścią. I zawsze już będzie. Jest cudowną, kochaną istotką powstałą z dwóch niezłych charakterków. Czasem się śmiejemy, że niezłe z niej ziółko;-) Ktoś mi kiedyś powiedział, że dziewczynki o tym imieniu są nieposkromione i ja śmiało odpowiem, że zgadzam się z tym w 100 %! A nawet w większej ilości. Dlatego Basia jest Basią, ale bywa dość często Baśką, bo ten skrót odzwierciedla jej naturę. Barbarą nie jest, jeśli już , to jak sama o sobie mówi "Barbarką" - jeżeli to naprawdę konieczne.
   Na sam koniec zostawiam Was ze zdjęciami zrobionymi w pierwszych tygodniach życia Basi oraz tymi z tej niedzieli. Tak, tak, dziś łamie wszelkie ograniczenia i wstawiam zdjęcia małej. Następne być może pojawią się za kolejne 5 lat;)











P.S. Dopiero dziś pierwszy raz od przeprowadzki dorwałam się do internetu, bo od wczoraj go mamy! co za radość! Dlatego w najbliższym czasie nadrobię zaległości i zobaczę co u Was słychać;-)

piątek, 11 marca 2016

Przeprowadzka!!!

   Dziś będzie bez zbędnych słów, mimo że ze mnie gaduła jest...Wiadomo o co chodzi. Długo wyczekiwany dzień...Szkoda tylko, że pada, ale i tak nikt ani nic nie jest w stanie popsuć mi humoru;-) Do następnego , trzymajcie kciuki
                                                                      Paula


poniedziałek, 7 marca 2016

Kuchenne rewolucje

       Zgodnie z obietnicą dostarczam kilka zdjęć mojej kuchni. Już widać, że będzie to serce domu. Staraliśmy się, żeby miejsce to było ciepłe i przytulne, żeby po prostu chciało się w nim przebywać. Oczywiście brakuje tam jeszcze wielu rzeczy, mam nie podłączony zlewozmywak i kuchnię gazową  ( to już jutro!) .Większość mebli i wszelkiej maści inne "przydasie" zostały już przewiezione, cała reszta dojedzie w tę sobotę. Ogólnie jesteśmy zmęczeni, ale szczęśliwi, bardzo szczęśliwi. Powoli oswajamy się z myślą,że to już takie "nasze". Basia też przeżywa, widać to po niej bardzo... Z jednej strony bardzo się cieszy, ale z drugiej gdzieś w środku trochę się denerwuje. Staram się dużo z nią rozmawiać i tłumaczyć, chcę, żeby czuła się bezpieczna i kochana. Jest taką naszą perełką, wokół niej kręci się przecież nasze życie i świat, dlatego zdaję sobie sprawę, że jest to dla niej bardzo ważna zmiana w życiu. A że jest bardzo wrażliwą dziewczynką, to wszystko bardzo intensywnie przeżywa. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, mała po pierwszej nocy była bardzo zadowolona (przyniosła nam nawet ciacho do łóżka!!!). Wczoraj wybraliśmy się z moim "M" po zakupy łóżka Baśki. Obawialiśmy się , czy wyrko zmieści się do naszej osobówki, ale jak się okazało auto mamy wręcz terenowe, bo wszystko pięknie w nim poupychaliśmy, a na koniec w ramach zachwytu przybiliśmy sobie "piąteczkę";-) I kto tu jest the best?

       Najlepsza jednak była akcja przy wyborze firanek (no nie konsultowałam tego z moim szanownym małżonkiem, bo myślę sobie, co mi się facet będzie odzywał w kwestii firan!!!) I wiecie co? Mój "M" stwierdził, że koronkowe firanki, które mi się bardzo podobały, są okropne... No i kupiliśmy inne, bardziej pasujące (życie to jednak ciągła sztuka kompromisu). Ale i tak powiedziałam, że następny razem kupię te moje firany i już! A tak serio, to nie wiem co się ze mną dzieje...Przecież zawsze miałam "gołe" okna, bez firanek itp. bzdetów, które tylko mnie irytowały...Chyba się starzeje...No i te roślinki...Kiedyś kaktus by u mnie miał ciężko z przeżyciem, a teraz zachwycam się kwiatkami, uprawami, podlewam, dbam...Jak zacznę robić przetwory, to znaczy że poległam na całej linii;-) Ale dobrze mi z tym!

 Czerwiec 2015;) Kuchnia w całej okazałości. Wtedy wydawała mi się dziwnie mała...



Aktualnie mam już przywieszony okap, doszła lodówka. Swoją drogą na lodówkę zamówiliśmy okleinę magnetyczną, bo nie chcieliśmy jej zabudowywać, tylko sprawić żeby miała swój charakter;-)