środa, 23 listopada 2016

"P" jak przyjaciel. "P" jak Pimpek.


  O tym, że w nowym domu będziemy chcieli mieć psa wiedzieliśmy od dawna. Rozchodziło się tylko kiedy. No i rasa... Mi marzył się nieco pokraczny Corgi Pembroke, mąż uparł się na jacka russell teriera. Gdzieś jeszcze przewinęła się wizja zwykłego kundla, którego chcieliśmy adoptować ze schroniska. Jednak tym razem to mój kochany mąż postawił nas trochę przed faktem dokonanym. Pewnego dnia wysłał mi krótką wiadomość MMS - "to ten jack z OLX, już zamówiony dla nas, za 3 dni jadę po jego odbiór, tylko dziś wieczorem wpłacę jeszcze zaliczkę". Koniec. No to będziemy mieć psa... Jestem psiarą od urodzenia, kocham wszystkie czworonogi miłością odwzajemnianą, ale tym razem wpadłam w lekki popłoch...No jak to za 3 dni??? I ta rasa...Naczytałam się w internecie trochę na jej temat, co tu dużo mówić nasza przyszłość( nie psa oczywiście) nie przedstawiała się zbyt różowo. Dowiedziałam się, że to psy z ADHD, że ryją w ogrodzie, że ciągle ujadają, muszą mnóstwo biegać, bo jak nie to gryzą wszystko i wszystkich... Ale za to są niesłychanie inteligentne, lubią dzieci (to wielki plus), bardzo przywiązują się do swojej rodziny, potrafią być bardzo wdzięczne no i jakby to powiedzieć są psimi gwiazdami w Hollywood (pamiętacie pewnie Maskę, Richy Milionera itp. itd?).
  Najlepszy był wybór imienia. Mój mąż mówi "a mnie to się marzy, żeby nasz pies nosił imię (i tu pada właśnie to imię). A Baśka na to "a mi zawsze, ale to zawsze tatusiu marzyło się aby mój pies zwał się Pimpek". Patrzymy na siebie z mężem i nasz wzrok mówi dokładnie to samo "ale jak to Pimpek? Tak zwyczajnie?" I nie muszę chyba mówić, że stało się tak, jak powiedziała Basia. Mamy Pimpka, który jest też Pimpuchem i Pimpim. Nasze urocze psie ADHD. A tak na serio to nie wyobrażamy sobie już życia bez niego, jest częścią naszej rodziny. Jest cudownym, uroczym i kochanym szczeniakiem, który uwielbia się
przytulać i przebywać wśród nas. Dostarcza nam codziennie mnóstwo radości, śmiechu i czułości. Jest cudownym kumplem Baśki, bo potrafi być bardzo cierpliwy w stosunku do niej. Ktoś kiedyś powiedział, że psy tej rasy powinny być darmowymi antydepresantami i my się z mężem podpisujemy pod tym stwierdzeniem bez mrugnięcia okiem. Jednak żeby nie było tak różowo, kolorowo i słodko, to jest też druga strona posiadania takiego Pimpka;)Znaczy się czarna.
  Żywioł nie szczeniak to mało powiedziane ... Czasem potrafi doprowadzić mnie tym do szału (zresztą nie tylko mnie - na szczęście). Wykopał mi moją kochaną lawendę w ogrodzie, którą latem tak dzielnie ratowałam... Rozwalił mi doniczki i kobiałki (teraz nie mają dna i są świetną zabawką), pogryzł kapcie mojego męża, poszewki na poduszki a dywan wywiało z salonu (jeśli ma przetrwać) i wiele, wiele innych rzeczy dostało rykoszetem. Co prawda z każdym dniem jest coraz lepiej, jednak początki były lekko mówiąc trudne. Z nauką czystości radzi sobie całkiem nieźle (wielkie brawa dla niego, choć nie chcę go przesadnie chwalić, żeby za chwilę nie było niespodzianki) - tu strzałem w dziesiątkę okazały się Pimpkowe przysmaki, które śmierdzą tak, że nie tylko ja mam odruch wymiotny. No, ale nasz pies da się za nie wręcz pokroić, z czego nie powiem, że się w jakiś tam sposób nie cieszę, bo dzięki nim całkiem sprawnie poszła nauka toalety;-)
  I jeszcze jedno : na 200% , 300% a nawet milion procent nie zdecydowałabym się na tę rasę, gdyby nie działka, która jest przy domu. Mężowski biega z nim jak szalony po przyjściu z pracy i gra w piłkę (kondycja, wiadomo), a ja wystawiam go na siku i kupę na zewnątrz. A tam "szalej dusza, piekła nie ma"! Więc nie mam tego co miałam zasadzone, a jak jeszcze mam, to w opłakanym stanie. Mam nadzieję, że w przyszłym roku, nasz psiak, trochę wydorośleje i przestanie niszczyć to i tamto. Jak opadają mi już ręce, a szczenę muszę zbierać wręcz z
podłogi, bo brakuje mi sił na tego młodego gniewnego to mówię do siebie w myślach "Paula, nie bądź głupia, to tylko rzeczy materialne, prawdziwa radość właśnie niszczy ci ogród, ale wyrośnie z tego, zobaczysz. Jeszcze trochę, zmądrzeje, daj mu czas". Mimo wszystko cieszymy się, że go mamy;-)Jest już taki nasz naprawdę. Skradł nasze serca (nawet mojego męża, który nigdy wcześniej nie miał psa, a teraz dostał na punkcie tego małego świra;-)