Niektórzy (chyba znaczna większość osób z którymi przyszło mi rozmawiać na ten temat) na samą myśl o jesieni popadają w przygnębienie i czują dreszcze. Nie mogę powiedzieć, że to moja ulubiona pora roku, bo kocham wszystkie cztery, ale jakoś czuję do niej ogromy sentyment...
Za kolorowe liście.
Za krótkie wieczory.
Za mgłę i fakt, że ziemia pachnie już tak "inaczej".
Za to, że po deszczu nic tak wybornie nie smakuje jak gorąca herbata czy ciepła, aromatyczna zupa.
Za kapanie deszczu o szyby...Płyty winylowe z ukochaną muzyką są jak najbardziej na czasie.
Za to, że pies częściej ogrzewa twoje nogi i więcej się przytula.
Za długie rozmowy z moim "M".
Za kasztany, żołędzie i możliwość buszowania w liściach.
Za ogniska i pieczone ziemniaki.
Za grzybobrania.
Za przygotowywania do Świąt Bożego Narodzenia.
Za smak dyni.
Ponadto nowa pora roku przyniosła pewne zmiany. Nie tylko w naszym otoczeniu i w naszym domu ale także takie większe i wewnętrzne, bo:
- Tydzień temu odbył się chrzest Jagódki, więc było to duże wydarzenie dla naszej rodziny. Bałam się, jak moja mała zniesie mszę, przecież to taka maruda...ale ale... moje dziecko pozytywnie mnie zaskoczyło (chyba zresztą nas wszystkich). Chcę tylko jeszcze napomknąć, że dla proboszcza parafii należą się wielkie brawa, gdyż udostępnia rodzicom na czas mszy osobny pokoik gdzie można zająć się maluszkiem. Wiedziałam,że Jagoda przed uroczystością mało zjadła, więc na początku mszy usiadłam sobie wygodnie na kanapie w owym pokoju i zaczęłam po prostu karmić moją córeczkę. A ta, uspokoiła się przy piersi mamy i resztę mszy spokojnie przespała na rękach u taty. Można? Można.
- Czy tylko mi dynia kojarzy się z jesienią? Nie? Gdy zobaczyłam taką ogromną dynię u moich rodziców postanowiłam,że zrobię po raz pierwszy w swoim życiu dżem. Nie chciałam, żeby się ta piękna i dorodna dynia zmarnowała (to po pierwsze) a po drugie chyba poczułam prawdziwy instynkt Matki Polki. Mój mąż przyszedł mi z odsieczą i pomógł z większością prac przy tartce. Ja dzielnie robiłam całą resztę(pomiędzy karmieniami i milionem pobudek Jadzi, bo cała akcja rozgrywała się nocą oczywiście). Byłam z siebie bardzo dumna!!! Zresztą jestem do tej pory. Myślę, że to taki mały kamień milowy w moim życiu (możecie się z tego śmiać, ale tak właśnie to odbieram).
- Od trzech tygodni rozpoczęłam przygodę z treningami siłowymi dla kobiet i już zauważam pierwsze subtelne efekty. Chyba wreszcie znalazłam ćwiczenia dla siebie. Tak na serio, bo coraz bardziej się w nie wkręcam. Nie ma u mnie tragedii, bo w ciąży przytyłam książkowo, ale wewnętrznie czuję, że to ten czas. Mój czas, kiedy chcę coś zmienić w swoim wyglądzie i robić coś tylko dla siebie. Dobry egoizm nie jest zły;)
A Wy za co lubicie jesień? Jeśli lubicie...
P.S. Kolejne posty będą już typowo wnętrzarskie, bo trochę się pozmieniało w moim domu wraz z nową porą roku. Aaaaa...no i będzie trochę DIY:)
Jesień ma swój urok ale nie ta ponura i deszczowa. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZa to wszystko, o czym wspominałaś powyżej. Wystarczy spojrzeć na dzisiejszy dzień.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Piękne zdjęcia! Dla mnie jesień to kasztany, które kocham (sic!) miłością wielką i kolorowe liście:)))
OdpowiedzUsuńFaktycznie proboszczowi należą się brawa. Niespotykane :) Ja kiedyś bardzo nie lubiłam jesieni, ale od kilku lat wstecz się to zmieniło. Myślę, że jest bardzo możliwe iż za kilka lat powiem, że to moja ulubiona pora roku :) Kolorowa, ciepła i zimna, pogodna i deszczowa, no i kiedy są mgły - taka tajemnicza :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA ja lubię taką piękną jesień, jaką pokazałaś na zdjęciach :) Do listy dorzuciłabym jeszcze wrzosy. Uwielbiam je, a kwitną tylko jesienią :) Ściskam całą Waszą czwórkę i Pimpka łapkę też :)
OdpowiedzUsuńPiękną, ciepłą, złotą jesień jaką mamy od dzisiaj za oknem bardzo lubię :)) Bardzo fajnie napisałaś co lubisz w jesieni ! buszowanie w liściach jest super :))
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia zwłaszcza noc i pajączek.
Pozdrawiam serdecznie :)
Przepiękny post :) Cudownie oswajasz nam jesień...
OdpowiedzUsuńJa raczej należę do osób, które jesienią najchętniej poszłyby spać i obudziły się, jak będzie wiosna :P jesień zawsze była dla mnie jakaś taka ponura i przygnębiająca...
OdpowiedzUsuńjednak od jakiegoś czasu widzę jej pozytywne aspekty, część z nich pokrywa się z tymi, które Ty wypisałaś. To fajne uczucie nieco zmienić postrzeganie tej pory roku na bardziej pozytywne :) zawsze umieć znaleźć jakieś plusy i się z nich cieszyć. Jesień też jest piękna.
Bardzo mi się podoba to, co napisałaś o tym pokoiku dostępnym dla Was podczas mszy - taka parafia "świeci" przykładem przed innymi!
Gratuluję zrobienia dżemu - jak robiłam swój pierwszy z mamą, to też byłam mega dumna ;) w końcu to swoje własne przetwory!
I życzę Ci powodzenia z treningami! Jak się człowiek wkręci, to czerpie z tego niesamowitą satysfakcję i przyjemność, pomimo bólu czy zakwasów ;) no i te endorfiny!
O nie, tylko nie pająk :( mam arahcnofobię, zawał :(
OdpowiedzUsuńPrzyznam Ci się, że nigdy jakoś specjalnie jesieni nie lubiłam. Kojarzyła mi się z zimnem, deszczem i szarugą. Dziś mogę stwierdzić, że do jesieni dojrzałam, polubiłam ją za kolory, za rosę na stopach, gdy zamiast ciepłych butów zakładam balerinki. Do jesieni trzeba zmienić nastawienie, to pozwala dostrzec jej piękno. Piękne zdjęcia i cudowna treść :). Ściskam Cię mocno.
OdpowiedzUsuńJa się ratuje czytaniem książek. Na razie nie mam możliwości wyskoczenia na siłkę ale za to często zatracam się w sprzątaniu i to moja siłka. ;)
OdpowiedzUsuńJa nie mam nic do jesieni, jeśli jest pogodnie, nawet jeśli chłodno. Natomiast kiedy non stop leje deszcz to to już za fajne nie jest. Ale zawsze podziwiałam barwy jesieni, wychodzą dobre zdjęcia. Niestety tego roku jesień dla mnie to masakra, może w przyszłym roku będzie lepiej. ;p
OdpowiedzUsuńMam sentyment do każdej pory roku, jesień jest porą, która wydobywa ze mnie najwięcej melancholii, przemyśleń, marzeń... i lubię to :)
OdpowiedzUsuńOczywiście że musisz zrobić coś dla siebie i tylko dla siebie. To nie egoizm ale zdrowe podejście do życia!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)