Hej! Dzisiejszy wpis będzie o pewnym wisiorze, który udało mi się zrobić jakiś czas temu i o pierwszym wypadzie do cyrku;-) Na pierwszy ogień idzie cyrk... Nie wiem jak Wy, ale ja byłam pierwszy raz w takim miejscu. Jakoś nigdy nie było mi po drodze, a i zdanie na temat cyrku miałam nie najlepsze... Przekonała mnie moja córeczka i mój mąż, który także w cyrku nigdy nie był. W sumie to traf chciał, że udało nam się trafić na cyrk światowej sławy, który zdobył statuetkę Złotego Klowna, czyli zawitał w strony naszego miasta włoski cyrk Medrano. Wszystko jak najbardziej profesjonalnie, mój kochany mąż zdobył dla nas miejsca w specjalnej loży , najbliżej sceny, za które także zapłaciliśmy sporo...No ale czego się nie robi żeby miło spędzić czas w niedzielne popołudnie? Basia nie mogła się doczekać, ciągle się dopytywała kiedy będzie mogła iść do wyczekiwanego miejsca, ja i mąż mięliśmy mieszane uczucia. Szczerze? Pierwszy raz poczułam tę atmosferę, widziałam zadowolenie w oczach występujących, którzy wychodząc czują niesamowitą adrenalinę. Widać i czuć jednocześnie, że cyrk, to ich życie, ich pot, łzy szczęścia i smutku. Ale to ich miejsce. I to było dla mnie niesamowite....Oczywiście na sam dźwięk języka włoskiego szybciej zabiło mi serce, ponieważ przez trzy lata w liceum uczyłam się tego języka. I nawet mój mąż zauważył, że odezwały się we mnie dawne wspomnienia i sentymenty....Moja córcia raz biła brawo prawie wyrywając się do przodu, gdy innym razem zwyczajnie się nudziła. Po występie słoni mała stwierdziła, że ona już chce do domu. Wcześniej odezwała się u Baśki alergia, więc zwyczajnie przypuszczałam,że to może się tak skończyć. Nie byłam zła, tylko chwyciłam ją za rękę i zwyczajnie wyszliśmy ze świetnego spektaklu bez żalu. Rodzice chyba tak mają (przynajmniej większość z nich;-) Niestety nie mam zdjęć (nie można było ich robić) ale mamy świetne wspomnienia! Radość w oczach Baśki, która dziś się wszystkim chwaliła, że widziała prawdziwe tygrysy tak blisko, blisko - bezcenne. Ach, zupełnie zapomniałam - mamy świetne zdjęcie naszej trójeczki zrobione razem z klownem i kotem Sylwestrem! Takie na spontanie, a moja córeczka stwierdziła, że zrobię jej ładną ramkę i foto będzie stało (lub wisiało) u niej w nowym pokoiku...
A teraz na temat wisiora - będzie krótko. Zrobiony na całkowitym spontanie, w nocy podczas której chciałam trochę poeksperymentować z modeliną. Czy mi się udało? Tego nie wiem, ale odkryłam kilka nowych możliwości;-) Jest naprawdę duuuuży!
P.S. Przepraszam, że ostatnio do Was nie zaglądam (brak czasu) ale obiecuję, że postaram sie nadrobić zaległości...
poniedziałek, 28 września 2015
niedziela, 20 września 2015
Pastelowo
Dziś przedstawiam Wam coś z pasteli. Lubię jasne, stonowane kolory (choć przyznam, że czasem mam wenę i włożę coś bardziej krzykliwego, szczególnie jeśli chodzi o czerwień lub róż;-) W ten weekend poczułam się znów jakby były wakacje.... szaleliśmy całą rodziną na placach zabaw, zwiedzaliśmy małe zoo w miejskim parku i rozkoszowaliśmy się piękną pogodą podczas jedzenia obiadu. Nie muszę mówić, że pogodę i czas wykorzystaliśmy na 100 lub nawet 200% ! I gdy obudziliśmy się rano w niedzielę i za oknem zobaczyliśmy ciemne chmury i deszcz to stwierdziliśmy, że mieliśmy niezłego farta z sobotą;-) I że w sumie to chcemy, żeby niedziela też była fajna... i powędrowaliśmy na wielki, kryty plac zabaw;) I miałam niezłą frajdę zjeżdżając z moją córą z wielkich kręconych tub! Poczułam się znów jakbym miała kilka lat... Jednym słowem: było super! A teraz zmykam rozkoszować się moim późnym wieczorem z rękodziełem i wspólnymi rozmowami z moim kochanym "M";-)
środa, 9 września 2015
Cukierkowa broszka
Hej! Ostatnio czas mnie goni (i to dosłownie). Od września narzuciłam ostre tempo, ale lubię szybko żyć więc nie narzekam;-) Sporo się u nas zmienia (między innymi mała poszła pierwszy raz do przedszkola, więc stresik mały jest). Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to już niedługo będziemy cieszyć się naszym nowym prawdziwym i wymarzonym domem. Dlatego w najbliższej przyszłości będę oprócz zdjęć biżuterii zadręczać Was kadrami w postępach prac remontowych (marzy nam się przeprowadzka na Święta Bożego Narodzenia, ale czy się uda - czas pokaże). W każdym razie nie nastawiam się , że święta spędzimy na swoim, jeśli mam przypłacić to bólem głowy, ogromnym stresem i niedokładnością, to wolę poczekać i nie robić wszystkiego na siłę (wychodzę z założenia, że tyle czkaliśmy, więc parę tygodni naprawdę nas nie zbawi;-) Dodatkowo zaangażowałam się w kurs rozwijający dodatkowe umiejętności, więc końcówka lata\początek jesieni jest dość pracowity i myślę, że ta tendencja się szybko nie zmieni. Ok, ale w temacie jest o cukierkowej broszce, więc będzie teraz o niej. Zrobiłam ją na całkowitym spontanie między gotowaniem obiadu a prasowaniem;) I jestem nawet zadowolona z efektu. Zrobiona z modeliny z elementami ceramiki. Jest dość spora, dlatego mogłam na niej umieścić sporo słodkości;) Dzięki za Wasze odwiedziny!!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)